(Z 9.05.2012r.)
Hej!
Dzisiaj kolejny part...Alex wróciła już Londynu! ;) Może w następnych
rozdziałach Wam się pochwali co widziała, bo od poniedziałku będzie pisać ona.
Zamieniamy się rolami. Teraz to ja jadę do UK, a ona pisze. Nie jesteśmy do
końca pewne, czy wam się podobają rozdziały, bo nie widzimy zbyt dużo
komentarzy. Oczywiście tym osobom, które komentują <stale z resztą> bardzo
DZIĘKUJEMY! Milej się robi, gdy się widzi, że komuś podoba się to, co my
tworzymy ;)
Tak więc...miłego czytania. Mam nadzieję, że zostawicie po sobie ślad
<czytaj: komentarze mile widziane> ;)
Have a nice day!Claudia
xoxo
Czytając włącz to - - > TO
Mimo tego, że był grudzień,
ani śladu śniegu. Ale tak to w Londynie bywa. W zimie albo nie ma w ogóle śniegu
albo jest, ale taki, że zasypuje ulice, czyniąc je nieprzejezdnymi. Claudia i
Ola spoglądały przez okno. Przypominały sobie święta w Polsce. Śnieg. Domowe
zapachy (niekoniecznie te przyjemne). Rodzinę. Ah! Jakby można było ich teraz
zobaczyć. No ale cóż... Trzeba wracać do rzeczywistości.
- Która godzina? - spytała Ola,
odklejając się od okna.
- Dwadzieścia po czwartej - odparła
Claudia, poprawiając zasłony.- Ou...to muszę się szykować. No tak...zapomniałam ci powiedzieć, że wychodzę. Ale nie martw się, będę przed 20.00.
- Przecież nie musisz mi się spowiadać ze wszystkich twoich wyjść - Claudia uśmiechnęła się. Ola odwzajemniła uśmiech. - Tylko weź klucze.
- Ok - powiedziała Alex i wyszła. Po 30 minutach Claudia również opuściła dom.
- Hej! - przywitał się Hazza, widząc nadchodzącą z naprzeciwka Olę.
- Niedaleko. Góra 10 minut drogi. Serio jeszcze nie widziałaś lodowiska? Ale umiesz jeździć, no nie?
- Jakoś nigdy nie byłam w tej części miasta. Umiem jeździć...to znaczy nie jestem jakąś tam mistrzynią i co prawda nie robię piruetów, ale na lodzie ustoję - mówiła Alex.
Oboje szli chodnikiem wzdłuż ulicy, gdy nagle dołączył się do nich mały kotek.
- O, patrz. Chyba mały też chce pojeździć na łyżwach - uśmiechnęła się Ola. Dziewczyna wzięła kotka na ręce i zaczęła go głaskać.
- Lubisz koty, co? - zauważył Hazza, przyglądając się uważnie Alex. Jakkolwiek by nie dotknęła zwierzątka, robiła to z wielką delikatnością.
- Uwielbiam. Miałam kiedyś kota, niestety zdechł. Ale to było jak jeszcze mieszkałam w Polsce. Chciałabym mieć kotka. Taki milusi, fajniutki - Ola w tym momencie spojrzała na nowo poznanego przyjaciela, którego trzymała w rękach i uśmiechnęła się.
- Też miałem kota. Takiego malutkiego.
- Serio?
- No tak. Był milusi i fajniutki, póki się nie rozkręcił. Chyba mnie nie lubił, bo podrapał mi całą kanapę i do tego obsikał szczęśliwą czapkę.
Alex zaczęła się śmiać.
- Szczęśliwa czapka? Masz taką? - spytała dziewczyna, uspokajając swój śmiech.
- Miałem. Nawet nie pamiętam od kogo ją dostałem, a może sam kupiłem? Wiem tylko, że ile razy bym w niej nie był, zawsze przydarzało mi się coś fajnego. Raz szedłem, oczywiście w szczęśliwej czapce i znalazłem 100 funtów.
- A co się później stało z tą czapką?
- No...po tym jak kot potraktował ją jako kuwetę, nadawała się tylko i wyłącznie do wyrzucenia - tłumaczył Harry.
- Znaleźliście ją! - dobiegł ich czyjś głos! Po chwili przed Olą i Hazzą stanął mężczyzna. Starszy. Około 40 lat. - Moja kicia! Moja Sissi! A już się bałem, że przepadła. Jak mogę się wam odwdzięczyć?
- Ym...nie chcemy nic w zamian - powiedziała Ola. - Proszę...oto pańska kicia. Bardzo ładna.
- Dziękuję. Jeszcze raz dziękuję - powiedział mężczyzna po czym odszedł.
- Szkoda, że zabrał tą kotkę. Fajna była - powiedziała smutno Alex.
- Oj, nie przejmuj się. Mało kotów mamy w Londynie?
- Świetne pocieszenie, wiesz? - zakpiła Ola.
- Nie jestem w tym dobry - przyznał Harry. - To tu. Oto lodowisko.
Zatrzymali się, po czym poszli wypożyczyć łyżwy.
- Ono jest...ogromne! - mówiła zadziwiona Alex, sznurując łyżwy.
- Hah...to jest jedno z najmniejszych - powiedział Harry, wchodząc na lodowisko. - Mam nadzieje, że umiesz jeździć.
- Hah...ja tak, ale co do ciebie pewna nie jestem - odparła Ola, patrząc na chwiejącego się Hazzę.
- Spokojnie. Poradzę sobie - odparł. Jak powiedział, tak zrobił. Radził sobie świetnie. Alex chyba nigdy w życiu nie widziała osoby, która by tak dobrze jeździła na łyżwach. Ola patrzyła na chłopaka z lekką zazdrością, ale i zachwytem. Nagle ktoś dźgnął ją w bok. Z zaskoczenia podskoczyła, zrobiła obrót i wylądowała na twardym lodzie. Hazza zaczął się śmiać.
- Nie wiedziałem, że umiesz robić piruety. Naucz mnie - nabijał się chłopak.
- Ha, ha...Przestań się śmiać i pomóż mi wstać.
Harry wyciągnął rękę w stronę Alex. Dziewczyna złapała dłoń, ale zamiast się podnieść, pociągnęła Loczka, tak, że po chwili i on leżał na lodzie. Tym razem śmiała się Alex.
- Teraz oduczysz się dźgać ludzi. Ale z drugiej strony...gdybyś ty widział swoją minę - w tym momencie Ola wykrzywiła twarz, próbując naśladować Hazzę. Chłopak popatrzył na nią i po chwili zaczął się śmiać. Oboje wstali i po chwili kontynuowali jazdę. Chociaż cały czas jeździli w kółko, nudno nie było. Ciągle śmiali się i żartowali.
- Umiesz jeździć tyłem? - spytał Harry.
- Ym...nie.
- A chcesz się nauczyć?
- Jasne - odparła Alex.
Chłopak pokazał jej najpierw jak to wygląda. Potem wytłumaczył jak dokładnie ruszać nogami, tak żeby w ogóle pojechać. Ola próbowała robić wszystko z zaleceniami Loczka. Gdy w końcu ruszyła...niestety wylądowała od razu na lodzie. Wstała i spróbowała jeszcze raz.
- Złap mnie za ręce. Będzie ci łatwiej - powiedział Harry. Rzeczywiście...we dwójkę szło jej jakoś lepiej.
- Chyba już umiem... - powiedziała Ola, puszczając ręce Hazzy. Zaczęła sama jechać tyłem. Była bardzo ostrożna. Nie chciała znów wylądować na lodzie. Niestety...Gdy tak jechała, ciesząc się, że w ogóle udało jej się ruszyć, wpadł na nią jakiś facet. Alex przewróciła się, ale tym razem nie było tak jak poprzednio. Wykrzywiła twarz z bólu. Harry od razu do niej podjechał.
- Nic ci nie jest? - spytał.
- Ym...chyba nie. Ale coś mnie boli - Ola spróbowała wstać. - Kostka mnie boli. Nie mogę ustać.
- Ou...chodź, pomogę ci wyjść z lodowiska. Potem zobaczymy co z twoją kostką - powiedział Hazza, zachowując pełny spokój, a jednocześnie maskując lekkie przerażenie.
Alex usiadła na ławce w przebieralni. Zdjęła łyżwy i obejrzała dokładnie kostkę. Była napuchnięta.
- Aj...myślisz, że to zwichnięcie?
- Nie wiem, nie jestem specjalistą. No ale za ciekawie to nie wygląda - odpowiedział Loczek. - Trzeba by było jak najszybciej obłożyć nogę lodem.
- Um...tylko, że sama nie dam rady daleko zajść - Alex spróbowała przejść kawałek, ale niestety kostka dawała o sobie znać.
- To wskakuj na barana - powiedział optymistycznie Loczek. Alex popatrzyła na niego ze zdziwieniem. - No co? Ja mówię serio...wskakuj, ale sam cie doniosę do domu.
- Grozisz mi? - zaśmiała się
dziewczyna.
- Nie inaczej.Ola dobrze wiedziała, że Hazza niekiedy potrafił być upartym, więc, nie chcąc się sprzeczać, wskoczyła mu na barana. Szli tak z 15 minut. Chłopak cały czas próbował żartować, aby odwrócić uwagę Alex od bolącej kostki. Wreszcie doszli do domu. Loczek posadził Olę na kanapie, a sam poszedł szukać jakiegoś lodu. Wrócił po niecałej minucie, kładąc kompres na napuchniętej nodze. Ola wzdrygnęła się z powodu zimna, ale po chwili poczuła ulgę.
- Gdzie reszta chłopaków? - spytała.
- Um... nie wiem. Mają pewnie do pozałatwiania jakieś swoje sprawy. Chcesz coś do picia?
- Poproszę.
Harry wstał i poszedł do kuchni. Gdy wrócił z dwoma herbatami, zastał Alex, oglądającą zdjęcia wiszące na ścianie.
- Jesteście już zespołem 9. rok...nie nudzi wam się to? - zapytała.
- Czy ja wiem...dosyć dobrze się dogadujemy, więc chyba nie nudzi. Chociaż i tak wiecznie nie będziemy boysbandem. Nasz urok przemija - powiedział, uśmiechając się i ukazując dołeczki.
- No tak...mogę wejść na górę. Jakoś nigdy nie miałam okazji, zwiedzić waszego domu. A wy nawet przejrzeliście moją szafę - zaśmiała się.
- Tak, tak wchodź. Albo czekaj, pomogę ci - Hazza podparł Olę jedną ręką. - Do tej pory nie wiem, jak można mieć tyle marynarek.
- Hah...po ludzku. A na przykład taki Lou...ile ma koszulek w paski, hę?
- Sam nie wiem...dość dużo... To mój pokój - weszli do średniej wielkości pomieszczenia. Nie było bałaganu, porozwalanych ubrań. Jedynie dwie koszulki wisiały na oparciu krzesła.
- Przytulnie tu - stwierdziła Ola. Spojrzała na półkę ze zdjęciami. - To twoja rodzina, prawda?
Harry pokiwał głową. Alex uśmiechnęła się smutno. Przypomniała sobie rodzinny dom. Tęskniła, naprawdę tęskniła. - Ty też grasz na gitarze? - wskazała głową instrument, stojący w rogu pokoju.
- Um...trochę. Niall mnie nauczył.
- Aha...no to w takim razie zagraj mi coś. Sprawdzimy jak nasz Irlandczyk sprawdza sie w roli nauczyciela - uśmiechnęła się przyjaźnie w stronę Harry'ego.
Hazza wziął gitarę do ręki i zaczął grać Free Falling Johna Mayer'a. Alex uwielbiała tę piosenkę. Po chwili rozległ się melodyjny głos Harry'ego.
- Wow...to było świetne. Bardzo lubię tę piosenkę - pochwaliła go Alex. Po chwili wstała z łóżka i spróbowała przejść kilka kroków. Udało jej się. Kostka już prawie nie bolała.
- Uf...czyli nie jest zwichnięta - odetchnęła z ulga. - Czas się zbierać. Dziękuję za wszystko.
- Odprowadzę cię. Nie ma za co - Harry uśmiechnął się.
Razem zeszli na dół. Założyli płaszcze i buty, po czym Hazza otworzył drzwi, przepuszczając w nich Alex. Po drodze do bramy, spotkali Louisa. Przywitał się on z Alex, a potem przeniósł wzrok na Harry'ego puszczając mu oczko. Loczek zaśmiał się cicho. Po 40 minutach drogi, znaleźli się przed domem Oli i Claudii.
- Jeszcze raz ci dziękuję - uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Mówiłem już, że nie ma za co.
- Ależ jest. To był udany dzień. Jeszcze raz dzięki. Pa - Ola przytuliła chłopaka na pożegnanie.
- Do zobaczenia na Wigilii - pożegnał się i on, zmierzając w stronę furtki.
,,Bosh...to już pojutrze'' pomyślała Alex. Swoje zdziwienie ukryła pod lekko wymuszonym uśmiechem.
- Tak. Do zobaczenia na Wigilii - potwierdziła słowa Hazzy, jednocześnie odprowadzając go wzrokiem do bramy. Po chwili weszła do domu.
- Hej! I jak tam? - spytała Claudia.
- Heh...głupie pytanie. No jasne, że tak. A co?
- Nie, nic. Po prostu chyba straciłam poczucie czasu...Jakoś to szybko zleciało. Jutro już nie mamy zajęć?
- Nie - odpowiedziała przyjaciółka.
- To dobrze. Zdążę kupić prezenty - pocieszyła się Ola. - Idę do siebie.
- Yhym...A myślałam, że to ja jestem bardziej nieogarnięta - powiedziała Claudia niby sama do siebie.
- Słyszałam! - krzyknęła wesoło Alex, wchodząc po schodach.
***
Kotka spotkana w drodze na lodowisko :)
Lodowisko ;)
Hazza grający Free Falling :D
Chłopcy :**
Grr...
OdpowiedzUsuńNa lodowisko ze Stylesem :c
Co jak co ale tego pragnę bardzo :D
Kurde no ...
OdpowiedzUsuńDo końca miałam nadzieję ,że się pocałują -.-
super - Mania
OdpowiedzUsuń