Mam do was kilka informacji ;)
1) Na wasze blogi jest specjalna zakładka 'Your Blogs'. Jeśli chcecie polecić swoje blogi to umieszczajcie je tam, a nie pod postami..
2) Jest to PRZEDOSTATNI rozdział Story I.
3) Właśnie mi się zaczęły ferie!!! < Hurrey!! > W związku z tym ostatni rozdział pokaże się w piątek. Gotowy jest już prolog do kolejnej historii. Jeśli chcecie żeby ukazał się niedługo po zakończeniu opowiadania to proszę o minimum 13 komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Chodzi po prostu o to czy jest sens pisać teraz..
4) DZIĘKUJĘ WAM!! Nawet nie wiecie jak ciepło się robi czytając komentarze i widząc taką ilość wyświetleń *_* Jesteście wielcy. Dziękuję, że ze mną jesteście xx
5) W piątek więcej informacji ;)
Za oknem śnieg powoli spadał na zamarzniętą ziemię. Tego dnia w Londynie wyjątkowo zagościła biała pierzynka.
Było ok. 8 rano, kiedy nagle ktoś musnął Louis'a po twarzy. Chłopak otworzył oczy i zobaczył swoją żonę. W ręku trzymała mały pakunek.
- Wesołych Mikołajek! - powiedziała wręczając pudełeczko ukochanemu.
'Shit! Kompletnie zapomniałem, że to już dziś!' pomyślał ledwo żywy Tomlinson, lekko się uśmiechając by El niczego się nie domyśliła.
- Dziękuję.. - wydusił.
- Otwórz! - nalegała Eleanor.
Louis powoli zaczął drzeć czerwony papier. Jego oczom ukazało się pudełko. Otworzył je, a w środku znalazł srebrny zegarek 'TIMEX'. Chłopak wytrzeszczył oczy i spojrzał na żonę. Ona zaś patrzyła i oczekiwała jego reakcji.
- I co? Podoba ci się?
- O-o-o-.. Oczywiście. Jest śliczny. Dziękuję. - odparł i pocałował ją. W tym momencie odezwały się bliźniaki.
- Chyba one też się czegoś domagają. - zaśmiała się Eleanor. Lou westchnął i odgarną papiery na bok. Przetarł oczy i ruszył w stronę drzwi.
- Chyba będziem...El? - mężczyzna odwrócił głowę i spojrzał na leżącą żonę. - Ej.. Ty mnie obudziłaś więc idziesz ze mną do dzieci. - powiedział poważnym tonem.
- Ejj.. Lou.. Ja się nimi często zajmuję.
- Ja też.. Oj no chodź.. Są Mikołajki... - chłopak złapał żonę za rękę i pociągnął. Nie widząc reakcji, walnął w nią poduszką.
- Co to było?! - oburzyła się kobieta.
- Twój prezent mikołajkowy. - zaśmiał się Louis i wybiegł z pokoju.
- Louis! - krzyknęła za nim El i pobiegła w jego stronę. Na korytarzu dostrzegła zamykane drzwi od pokoju dzieci. Podbiegła do nich i nacisnęła klamkę. Powoli pchnęła drzwi i wystawiła głowę. Dostrzegła tylko swoje dzieci przytrzymujące się kojców. Podeszła do Rose i wzięła ją na ręce. W tym momencie poczuła dłonie na swoich biodrach i ciepły oddech za uchem.
- Taki żarcik. - zaśmiał się Lou i pocałował żonę w policzek. - Trzeba się zbierać bo musimy gdzieś pojechać. - powiedział i wyjął Tommmy'ego by maluch mógł spokojnie podeptać.
- A gdzie ty chcesz jechać? - zdziwiła się Eleanor.
- Do centrum handlowego. - uśmiechnął się szeroko i wyszedł do łazienki, pozostawiając żonę z dziećmi.
Zayn, Perrie i Ryan dojechali do domu państwa Payne.
- A jakiego on będzie wyznania? - spytała Per gdy wysiadali z samochodu.
- Ymm.. Może damy mu wybór? Jak będzie starszy to sam wybierze.. Na razie będzie wychowywany w dwóch religiach.. - odparł Zayn, biorąc synka na ręce. Dziewczyna pozostawiła to bez komentarza gdyż w tym momencie z domu wyszedł Liam.
- O! Cześć! Fajnie, że już jesteście. Hej łobuzie. - przywitał się ze wszystkimi po kolei. - Wchodźcie.
Rodzina weszła do środka. rozebrali się i udali się do salonu gdzie byli już Danielle i Jack.
- Ładny strój. - uśmiechnęła się Perrie, widząc koleżankę w stroju żony św. Mikołaja.
- Dziękuję. A co my tu mamy.. - zastanowiła się. Sięgnęła za fotel i wyjęła zza niego dużego, brązowego misia. - Proszę. - wręczyła go Ryan'owi.
- Spójrz jaki mięciutki. - zagadnął Malik. - Dziękujemy.
- Napijecie się czegoś? - spytał Li, wchodząc do salonu. - Napijecie.. - odpowiedział sam sobie i ruszył do kuchni.
- Cieść. - powiedział Jac'k do małego Ryan'a. Podszedł do niego i patrzył w jego czekoladowe oczka.
- Spójrz. To Jack. - wyjaśniła Edwards synkowi.
- Ciemu nic nie mówi? - spytał chłopczyk.
- On jeszcze nie umie mówić. - zaśmiała się blondynka. - Ale możesz go nauczyć.
- Jak planujecie Święta? - zapytała Dan.
- Emm.. Spędzimy je tutaj. W Londynie. Może rodzina do nas przyjedzie ale my się na pewno nie ruszymy. - wyjaśnił mulat. - A wy?
- My chyba pojedziemy do Ruth. Zaprasza całą rodzinę więc.. Szkoda nie przyjechać. - zaśmiał się Liam niosąc napoje.
A więc temat zmienił się ze Świąt na wypadek, sąsiadów.. Danielle wyjaśniła o co chodziło z jej wypadkiem. Najbardziej z Liam'em dziwili się, ze teraz się bardzo dobrze dogadują z rodzicami Wandy.
- Jack tez ją polubił bo codziennie się pyta czy może się z nią pobawić. - uśmiechnął się Payne.
- Ale teraz gdzieś wyjechali więc nie ma takiej możliwości.
- Ejj.. A może oni kiedyś będą.. No wiecie.. - Zayn poruszał brwiami.
- Zayn! Uspokój się.. - zganiła go Perrie.
- No co?
- Nie, w porządku. Też rozważaliśmy taką możliwość. Ae.. Zobaczymy co czas przyniesie.. Najważniejsze by oni byli szczęśliwi.. - wyjaśniła do końca Danielle.
-Aaaaa! Serio?! Muzeum Madamme Tussauds?? - Ally nie mogła uwierzyć w to co widzi. Wraz z Niall'em stali przed wielkim budynkiem.
- Z okazji Mikołajek, powiedzmy. - uśmiechnął się i złapał Ally za rękę. Ruszyli w stronę wejścia. Jednak problemem była kolejka. Ciągnęła się na ok. 2h stania. Czerwonowłosej mina zrzedła. - Spokojnie.. Coś się wymyśli.. - powiedział Horan. Nie chciał by jego dziewczyna czekała. Chciał żeby była szczęśliwa i starał się coś wykombinować. - Poczekaj chwilę.
Furby udał się w stronę wejścia. Puszczał mimo uszu nieprzyjemne słowa z ust ludzie czekających w kolejce. Podszedł do ochroniarzy i pokazał im bilet.
Al stała w kolejce i czekała na chłopaka. Nie widać było większych postępów..
Po jakimś czasie wrócił Horan i oznajmił, ze nie da się nic zrobić. Muszą czekać w kolejce, co potrawa najmniej 1,5 godziny.
- Przepraszam.. - powiedział obejmując dziewczynę.
- Nic się nie stało. Wiadomo, ze tu tak jest. - uśmiechnęła się na pocieszenie.
Po dłuuuuuugim staniu w kolejce, para w końcu doczekała się wejścia. Pokazali bilety i mogli zacząć zwiedzać. Wszystko wyglądało jak w rzeczywistości. Jakby przechodzili koło prawdziwych celebrytów.
Ally zachwycała się każdą osobistością i kazała robić sobie ze wszystkimi zdjęcia.
Niall natomiast był już tu kiedyś. Przypomniało mu się jak sami z chłopakami udawali figury woskowe. Uśmiechnął się na wspomnienie dawnych czasów. Szkoda mu było tego wszystkiego. Opuszczać chłopaków, całą ekipę, menadżerów.. Wiedział, ze taka kolej rzeczy.. To był jego czas którego nigdy nie zapomni. Zdjęcia mogą się spalić, filmy skasować ale.. Wspomnienia zostaną na zawsze.
- Spójrz!! Jennifer Aniston!! - krzyknęła Ally 'wybudzając Niall'a. Chłopak się uśmiechnął. Stwierdził, że to kolejny etap w jego życiu, którego nie może zmarnować.
Podszedł do dziewczyny i zrobił jej zdjęcie z figurą aktorki.
- Kocham cię. - powiedział. - Teraz ty mi zrób zdjęcie z All'em Pacino. - zaśmiał się wręczając Ally aparat.
- El.. Jestem już zmęczony.. Wracajmy.. - Louis co chwila narzekał. Spędzili z żoną i dziećmi w centrum ponad 4 godziny. A kupili tak na prawdę tylko koszulki i drobne zabawki dla dzieci oraz czapkę Mikołaja i rogi renifera.
- Kochanie.. Spójrz ile tu ładnych rzecz...- Eleanor przerwała bo właśnie rozległ się alarm. Bramki stojące przy wejściu do sklepu, który właśnie zamierzali przemierzyć, paliły się na czerwono. Małżeństwo rozglądało się po sobie. Ani Tommo, ani Rose nie mogli nic wziąć. Przecież dopiero weszli do tego sklepu.
- Spokojnie. To nic poważnego. - podeszło do nich dwoje ludzi. Ochroniarz i jakiś starszy facet w białej koszulce i koszem.
- W ciągu tej godziny jest pan 500 klientem. - powiedział koleś z koszykiem i podał Louisowi kosz. Tomlinson rozejrzał się dookoła. Ludzie w sklepie patrzyli na niego dziwnie nieprzyjemnym wzrokiem. - Wygrał pan coś dla siebie i pana małżonki. Do pana należy wybór czy będzie to komplet piżam marki 'CocaCola' czy darmowy udział w pokazach pielęgnacyjnych.
- Gratulacje. - dołączył się ochroniarz.
- Emm.. Wybieram komplet piżam. - powiedział Louis.
- A to na osłodzenie. - uśmiechnął się koleżka w białej polo i podał mu kosz ze słodyczami. - Poproszę za mną po odbiór.
Tomlinson spojrzał na żonę. El się tylko uśmiechnęła i nakazała mu głowa iść za mężczyznami. Lou przechodząc obok niej, zdążył zapytać się o rozmiar.
Eleanor stała z bliźniakami w miejscu. Wyjęła z koszyka 2 batoniki i wręczyła je dzieciom. Po chwili wrócił Louis i uśmiechając się wymachiwał paczkami z piżamą.
- I czego się cieszysz? - spytała Mrs. Tominson.
- Bo to ja wygrałem, a ty byłaś przede mną.. - zaśmiał się szyderczo. Eleanor wywróciła tylko oczami.
- Co robisz? - spytał Eric, wystawiając głowę do pokoju Claudii.
- Czytam sobie. - odpowiedziała nadal patrząc w książkę.
- Ouu.. A co czytasz? - nie dawał za wygraną.
- Aa.. Takie tam.. Nawet sama już nie pamiętam... A ty nie powinieneś być na służbie?
- Teoretycznie tak, ale jakoś nie chciało mi się iść i.. Zwolniłem się z dzisiaj.. - odpowiedział.
- Aaa..
- Jak było na uczelni? - zagadnął ponownie i usiadł obok dziewczyny. Ona tylko westchnęła, zaznaczyła fragment i zamknęła książkę.
- Może być.. Mamy weekand. A w poniedziałek czeka mnie prezentacja ustana..
- Że co cie..? Ehh.. Nie ważne.. Wiesz co dzisiaj za dzień?
- Piątek?
- Tak.. Ale..
- Dzień dobroci dla zwierząt? Piesku? - zaśmiała się. Chłopak tylko spojrzał kpiąco.
- Nie.. Są Mikołajki i..
- Eee.. Tam.. Mikołajki czy nie i tak obchodzę je jak normalny dzień tygodnia..
Hasley się załamał. Nie wiedział czy dziewczyna żartuje czy nie ale wolał przejść do sedna sprawy.
- Ehh.. Za godzinę masz być gotowa.
- Po co? - zdziwiła się Claudia.
- Idziemy do teatru. Bez wymówek bo bilety są już zarezerwowane od miesięcy.- to mówiąc, pozostawił dziewczynę samą w pokoju.
Tak jak Eric sobie życzył, Claudia była gotowa o 19 do wyjścia. Stała przed drzwiami i czekała na chłopaka.
- Masz te kluczyki?
- Tak.. Już idę.. - odparł schodząc po schodach. - Ślicznie wyglądasz. - uśmiechnął się i pocałował dziewczynę.
- Nie słodź już tak.. - zniecierpliwiła się. Hasley nie widząc powodu takiego zachowania szatynki, pokiwał tylko głową.
- To ' Upiór w operze' - wyjaśnił. Na twarzy dziewczyny od razu zagościł uśmiech. Claudia pocałowała chłopaka i raźnym krokiem wyszła z domu. - Kobiety... - westchnął.
Późny wieczór. Alex weszła do domu, zakluczyła drzwi i zapaliła światło w przedpokoju. Nie mogła się przyzwyczaić do nowego domu. Ten był przestrzenny i bardzo różnił się od mieszkania w Londynie. Co tu dopiero mówić o klitce w Leeds..
Dziewczyna rozebrała się i weszła na górę. Dostrzegła światło dochodzące spod drzwi łazienki. Uśmiechnęła się bo oznaczało to, że Harry był już w domu. Przystanęła na chwilę i między dźwiękami prysznica, usłyszała śpiew. Podeszła bliżej drzwi i wybuchnęła nie pohamowanym śmiechem, słysząc 'You're Beautiful' - James'a Blunt'a. Zapukała do drzwi.
- Wróciłam! - krzyknęła. Po chwili strumień wody ucichł i dało się słyszeć 'fuck'. Pewnie miało być nie słyszalne ale coś nie wyszło. Ola się zaśmiała i już chciała udać się do sypialni ale drzwi się otworzyły. Spojrzała w stronę Harry'ego. Był w ręczniku, a na włosach miał szampon. Pochylił się i pocałował dziewczynę.
- Blee.. Jesteś cały w pianie i mydle.. - wykrzywia się wycierając usta.
- Nie przesadzaj.. Słyszałaś to? - spytał Harry.
- Ale co? To śpiewanie?
- Czyli słyszałaś?
- Hahah.. Tak. - zaczęła się śmiać. - Rozumiem, że było to skierowane do twojego kolegi. - Harry tylko zgromił ją wzrokiem. - Streszczaj się bo padam...
Alex poszła do sypialni i wyjęła materiały potrzebne jej do pracy w domu. Miała szczęście. Szef był wyrozumiały i pozwolił jej przez weekand zająć się robotą w domu.
Niedługo później z łazienki wyszedł Styles. Tym samym udostępnił ją swojej dziewczynie.
Po kąpieli, Ola zeszła na dół. Światło było zapalone tylko w jadalni. Zauważyła w niej loczka robiącego coś przy stole. Podeszła do niego.
- Mmm.. Spaghetti. Tylko wiesz, że jet już po dziesiątej? - upewniła.
- Wiem. Ale dopiero wróciłaś i coś ci się należy po tygodniu pracy. - uśmiechnął się i odsunął Alex krzesło. Sam usiadł naprzeciwko.
- Ehh.. Ale i tak w weekand czeka mnie siedzenie przy papierach. Jak dobrze pójdzie to film nad, którym teraz pracujemy będzie miał swoją premierę w Leeds za 2 miesiące. - uśmiechnęła się Alex.
- To się cieszę. Tylko możesz mieć mały problem bo jutro jedziemy do Holmes Chaple..
- Co?
- Obiecałem mamie, ze przyjedziemy. Spokojnie.. W niedzielę wrócimy.. - wyszczerzył się Curly Boy i włożył porcję makaronu do ust. - Właśnie.. Czemu tak długo się nie było?
- Bo się kąpałam? - spytała retorycznie Ola.
- Wiem, że się kąpałaś.. Ale zazwyczaj wracałaś ledwo po dziewiątej.
Alex utkwiła wzrok w talerzu.
- Em.. No.. Tak jakby się pomyliłam i pojechałam do tego starego mieszkania... - po tym wyznaniu Harry wpadł w niepohamowany śmiech.
- Ale jak?
- No normalnie.. - odparła i ze złością włożyła jedzenie do buzi.
Przez jakiś czas siedzieli nie odzywając się. W pewnym momencie Hazza wyciągnął rękę i chwycił nią dłoń Alex. Dziewczyna spojrzała mu w oczy, a następnie na swoja dłoń. Leżało na niej małe, granatowe pudełeczko.
- Ymm.. To z okazji Mikołajek.. - powiedział niepewnie. Ola obracała chwilę przedmiot w dłoni, co chwila patrząc na chłopaka. W końcu otworzyła pudełko..
* * *
Miś dla Ryan'a ;)
Muzeum Madamme Tussaud...
Lou i El w nowych nabytkach ;D
Coca Cola xD
'Upiór w operze' *_*
Pudełeczko dla Alex...
One Direction :D