KONTAKT

Oto jest oficjalny e-mail bloga marzenia.londyn.1d@spoko.pl Piszcie jak macie jakieś propozycje, pytania, prośby itp.
Mój twitter --> @tohardtobelive

poniedziałek, 12 listopada 2012

Story I Part 50/ jedna autorka

Przepraszam Was bardzo mocno, że rozdział nie ukazał się w weekand. Wiem, że napisałam, że będziemy dodawać co tydzień ale wynikła pewna sytuacja. Poszły za nią pewne skutki..
Mianowicie.. Zostałam sama. Claudia nie jest już jedną z autorek. Nauka, problemy komunikatywne między nami i inne sprawy..
Mam nadzieję, że jakoś się jedna wyrobię z pisaniem..
O wszystkim co dotyczy bloga będę Was informować. Mama nadzieję, że ze względu na to nie odejdziecie. 
Wiem, ze wcześniej zawaliłyśmy trochę tą sprawę, za co jeszcze raz przepraszam.. Nie będę się wgłębiać w ten weekand bo wolałabym o nim zapomnieć..
Pisana dzisiaj, po szkole oczekiwana część. Pisana przeze mnie.. Choć dużo w tym parcie pomogła mi Ola. Dziękuję Ci bardzo bo chyba bym się nie wyrobiła do tej godziny..

Wywyiad dla RMF MAXX : CZĘŚĆ 1  CZĘŚĆ 2

Oczekiwana część:

- Emm.. A mogę wiedzieć po co panu nasze konto.? - kobieta spojrzała na Liam'a niepewnym wzrokiem.
- Chciałbym jakoś dofinansować Wasz ośrodek. Wpłacić trochę pieniędzy na ewentualny remont..
- Ależ to nie jest ko..
- To jest konieczne.. - wyrwało się Danielle - znaczy.. Z naszej strony. Chcielibyśmy trochę pomóc pani, dzieciom..
P. Gray spojrzała na małżeństwo i się lekko uśmiechnęła. 
- Za chwilę przyjdę. - powiedziała i poszła w kierunku gabinetu. 
- Dziękuję. - powiedziała Dan i pocałowała męża.
Po ok.5 minutach wróciła p. Gray i wręczyła parze świstek papieru z numerem.
- Ty jest numer naszego konta. Bardzo mocno państwu dziękuję. Jesteście skarbem naszej ludności. Nie tylko zdecydowaliście się przygarnąć 'nasze' dziecko, ale też chcecie pomóc innym,. Dziękuję. - kobieta powstrzymując się od płaczu, przytuliła Liam'a i Danielle.
- Ojj.. Na pewno więcej ludzi jest takich jak my. - powiedział pan Payne. - Czyli.. Za 2 tygodnie będziemy mogli przyjechać po Jack'a. Tak.?
- Owszem.
- To serdecznie dziękujemy i.. Do widzenia. 
Małżeństwo pożegnało się z kobietą i wsiadło do samochodu. 
- To jak.? Gdzie jedziemy.? - spytała Liam.
- Jestem zmęczona. Wracajmy do domu..
- A może ma pani ochotę na lody.? - zagadnął Li i pokiwał brewkami.
- Haha.. 
- Śmietankowe, mango.. Z polewą..
- Oj no dobra.. Ty wiesz jak mnie namówić.. - zaśmiała się kobieta. Po tych słowach oboje pojechali do pobliskiej cukierni.


Louis przez całą noc siedział przy Eleanor i niemowlętach, aby dziewczyna mogła trochę wypocząć po porodzie.  Noc jak na pierwszą była w miarę spokojna, dzięki czemu mógł się trochę przespać u boku żony. Rano gdy się obudził czekał tylko dopóki El się obudzi, żeby mógł na sekundę pojechać do domu i się przebrać bo dzisiaj miała przyjechać Jay – mama Tommo. 
 - Lou kochanie, a ty nie powinieneś być teraz w domu – powiedziała El zaspanym głosem do męża.
 - Właśnie czekałem aż się obudzisz. Pomogę ci jeszcze trochę przy małych i zaraz jadę.
 - Przecież dam sobie rade. Jedź i szybko wracaj, bo umrzemy tu z tęsknoty – wstała i pocałowała męża, po czym podeszła do Tommy’ego. 
Lou tak jak żona poleciła pożegnał się z każdym z osobna i  szybkim krokiem wyszedł ze szpitala kierując się w stronę wozu. Już po 10 minutach był na miejscu. Na początku skierował się do sypialni i zabrał kilka czystych ubrań El i kilka dla dzieci. Następnie poszedł wziąć szybki prysznic i z powrotem wsiadł do samochodu kierując się w stronę szpitala. Gdy dojechał akurat przed wejściem dostrzegł sylwetkę swojej mamy, do której szybko podbiegł.
 - Cześć mamo – przywitał ją całusem w policzek.
 - Cześć kochanie – odwzajemniła gest – choć szybko pokazać mi te twoje cuda. Rose i Tommy’ego tak?
 - Tak – powiedział przepuszczając ją, aby swobodnie mogła wejść do windy. 
Jay nie mogła się nacieszyć tym, że została babcią i zaraz ujrzy swoje wnuczki. Co chwila pytała się Lou o jakieś szczegóły dotyczące małych.
 - Mamo… Poznaj Rose i Tommy’ego – powiedział otwierając drzwi od sali swojej żony.
Jay szybkim krokiem, ze łzami w oczach podeszła do Eleanor i uściskała.
 - Ty musisz być Rose – podeszła do leżaczka, w którym znajdowała się dziewczynka – Od rzu wiedziałam, że to ty… Jesteś taka piękna i taka podobna do swojej mamy – pocałowała ją w czółko, po czym wsadziła spowrotem do kojca. 
Potem wolnym krokiem podeszła do kojca chłopczyka i delikatnie wzięła go na ręce. 
 - Tommy… Teraz to ty będziesz prawą ręką swojego taty… Musisz mu pomagać zajmować się waszymi dziewczynami… Ale najbardziej musisz dbać o swoją siostrzyczkę.. – pocałowała dziecko, po czym położyła je spowrotem obok Rose.

- Ekhem.. Mamo.. Na odwrót..
- Co na odwrót.? - zdziwiła się kobieta i spojrzała po kolei na syna, Tommy'ego i Rose..
- No.. Na początku trzymałaś Tommo, Dopiero później Rose..
- Niee.. No chyba bym nie pomyliła swoich.. - Jay widząc spojrzenie Lou, poczuła się niepewnie. - Ojj.. Nieważne..
Lou wybuchnął śmiechem..

- Hej. Jednak plany się trochę zmieniły. Harry się rozchorował i nie jedziemy do jego mamy. - Alex stała na tarasie i rozmawiała z Claudią przez telefon.
- O.! To dobrze, bo nie będę musiała sama oprowadzać tego gościa.. Uf..
- Haha.. Tylko, że.. Jednak będziesz musiała, bo zostaje u Hazzy.
- CO.?
- Właśnie.. Ma rzeczy na zmianę więc zostaje. Wybacz.. - w pewnym momencie Harry wyrwał komórkę z dłoni Oli i sam zaczął rozmawiać z Claudią.
- Co ty... Już do łóżka..
- Czekaj bo cię nie słyszę.. Jakaś mucha mi tu lata.. - Harry wystawił Oli język i wszedł do domu z telefonem, zamykając za sobą drzwi.
- Ej.. - Alex podeszła do szklanych drzwi i zaczęła w nie pukać. - Harry.. Wpuść mnie.! - dziewczyna widziała tylko jak loczek się śmieje i znika na schodach. - Zatłukę go.. Normalnie zatłukę.. - szatynka przeszła dom dookoła i spróbowała otworzyć drzwi frontowe. Jednak te także okazały się zamknięte. - Cholera jasna.. - Ola z powrotem wróciła na taras. 
Pomimo iż świeciło słońce i był środek czerwca, tego dnia wiał silny wiatr, a na niebie były ciemne chmury. W końcu.. Angielska pogoda, no nie?
Zrezygnowana siadła przy drzwiach. Co jakiś czas pukała w szybę drzwi.. Harry nie schodził.. i nie schodził.. W końcu Alex zaczęła liczyć kafelki, drzewa, krzewy... Schowała ręce do kieszeni bluzy, licząc, że choć trochę się ogrzeją..
Dopiero po jakimś czasie usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Odkręciła głowę w tę stronę i ujrzała Styles'a.
- Heeej.. Ta Claudia to gada i gada.. - zaczął loczek i chciał przytulić dziewczynę. One jednak wstała i minęła go w drzwiach. - Oj no nie gniewaj się..
- Ja.. Mam się nie gniewać.? Wiesz jak jest zimno na dworze.? Szczególnie, że siedziałam tam pół godziny.?? PÓŁ. GODZINY.! - Ola ostatnie słowa prawie wykrzyczała. 
- Ejj.. - Harry przybliżył się do Alex i spróbował znów ją objąć. - Chodź. Będzie ci cieplej..
- Nie dzięki.. Napiję się herbaty.. - dziewczyna zgromiła go wzrokiem i poszła do kuchni. Wyjęła z szafki duży niebieski kubek i podłączyła wodę. 
Właśnie wyjmowała z pudełka torebkę pomarańczowej herbaty gdy poczuła na swoich biodrach dłonie.
- Nie gniewaj się.. - wzdrygnęła się na dźwięk głosu Hazzy tuż przy swoim uchu. Chwilę potem poczuła jego oddech na swojej szyi. - To miał być żart..
- Jaki żart.? Zamykając mnie na balkonie.? Żart.?
- Noo.. Przynajmniej.. Mam pretekst żeby się do ciebie poprzytulać. - powiedział Harry w przerwach między buziakami zostawianymi na szyi. Ola lekko się zaśmiała i odwróciła się przodem do chłopaka. Loczek przerwał czynność i spojrzał Alex w oczy. Obdarzył ją szerokim uśmiechem i pocałował.
- Ale jeśli.. - przerwała Alex, 'wymianę zarazków' - Zaraz nie znajdziesz się w łóżku to nie będziesz miał pretekstu do zatrzymania mnie przed powrotem na noc do.. - Ola nie zdążyła dokończyć zdania, a Curly Boy zniknął na schodach. - Hah.. Idiota.. - zaśmiała się Alex i wyłączyła czajnik.

 - Przyłóż się trochę bardziej do tego malowania… To już ostatnia ściana. 
 - No, a co.. Źle jest.? 
 - No nie, ale mógłbyś się bardziej postarać… - powiedział poważnie Lou.
 - Wiem, że chcesz żeby było idealnie, ale ja nie jestem jakimś specem od tego… Wiesz, że staram się jak mogę.
 - No wiem, wiem… Dobra nie gadaj tylko maluj…  - szturchnął Niall’a śmiejąc się  - Wyobraź sobie, że w tym pokoju już za kilka dni będą spały moje dzieci… - powiedział z uśmiechem i rozejrzał się po pomieszczeniu.
 - Tylko najpierw muszą mieć na czym – zaśmiał się.
 - O…Właśnie… Przed nami jeszcze skręcanie łóżeczek… Dzięki, że mi przypomniałeś – powiedział Lou w stronę blondyna nie przerywając malowania.
 - Ahhh… Zupełnie zapomniałem, ale czego się nie robi dla przyjaciela…
Kończenie szło już z górki. Przed zabraniem się za skręcanie łóżeczek posprzątali po malowaniu. Następnie Lou szybko poszedł po kartony z nie skręconymi jeszcze łóżeczkami, aby zanieść je do salonu. 

 - Niall mógłbyś mi pomóc, a nie się znowu obżerasz – krzyknął Lou z garażu. 
 - Nło dłobła już ide.. – wybełkotał zamykając lodówkę.
Furby szybko pobiegł na pomoc przyjacielowi, aby wziąć jeden karton. Gdy już udało im się to przytaszczyć do salonu, każdy zajął się jednym łóżeczkiem.  Niall jak zwykle nie mógł się ogarnąć , bo cały czas szukał instrukcji, ale gdy dostrzegł, że chyba jej tam nie ma, poprosił Lou, aby pożyczył mu swojej. Gdy Horan ujrzał instrukcję od razu wszystko zaczęło być proste. Pracował jak nigdy. Przykręcał jedną deskę, a za chwile kolejną już miał w ręku. Lou gdy to zobaczył od razu zaczął szybciej pracować, aby nie zostać w tyle.
 - Haa… I tak ze mną nie wygrasz – krzyknął Niall, który po chwili nie mógł znaleźć swojego śrubokrętu.
 - Ciekawe gdzie się podział twój śrubokręt – zaśmiał się Tommo, który po chwili zza pleców wyciągnął przedmiot należący do Irlandczyka. 
 I właśnie tak rozpoczął się wyścig, który chyba jak każda ich rywalizacja skończyła się ganianiem po całym domu. Ale już po chwili się ogarnęli i wrócili w spokoju do skręcania łóżeczek dla dzieci. Po pół godzinie łóżeczka były gotowe do wstawienia do pokoju.

- Noo.. Szybko żeśmy się uwinęli. - powiedział zadowolony Niall i spojrzał na łóżeczka.
- Tak..? A która godzina.? - spytał Louis.
- Emm.. 17..
- CO!? Siedzieliśmy nad tym dobre 5 godzin..
- Ale spójrz jaki efekt.. - powiedział Furby i pokiwał brwiami. Obaj zaczęli się śmiać i postanowili odpocząć.


*następnego dnia
Claudia od rana chodziła po domu i sprawdzała czy jest czysto. Przekładała ewentualne 'niedoskonałości'.
W pewnym momencie usłyszała dzwonek do drzwi.
- O kurde.. To on.. Dobra.. spokojnie.. To tylko twój nowy współlokator.. Nie ma się czego obawiać.. - dziewczyna przekonywała się w drodze do drzwi..
- Dzień dobry. Poczta. - powiedział mężczyzna gdy Claudia otworzyła. Wręczył jej 2 koperty i odszedł.
- Aha.. Fajnie.. - brunetka odetchnęła i zamknęła drzwi. - Jeju.. Znowu jakieś rachunki.? - Claudia wróciła do salonu i odłożyła koperty na stół.
Jakieś 15 minut później zaczęła się denerwować.
- Miał być to 20 minut temu.. Ehh.. - Claudia wstała i udała się do kuchni. Wyjrzała przez okno i w tym momencie zobaczyła jak ktoś podjechał pod jej dom. O dziwo.. Ten ktoś miał zaczepisty motor. Claudia patrzyła się na kierowcę, który udał się w stronę jej drzwi. po chwili rozległo się pukanie.
Brunetka oderwała się od okna i poszła otworzyć. Za drzwiami stał dość wysoki i postawny chłopak. Miał czarne włosy i chyba.. niebieskie oczy. W uchu dało się zauważyć kolczyk.
- Emm.. Jestem Eric Hasley. Miałem tu..
- A.. Ym.. Jestem Claudia. Wejdź. - dziewczyna wpuściła go do środka. - Czy ty się od razu chcesz tu wprowadzić.? - spytała wskazując na plecak.
- Ee.. A.! Nie.. Jade właśnie do znajomych i.. 
- Aa.. Dobra.. Bo właśnie.. Dziś miło być tylko 'zwiedzanie' więc tak pomyślałam..
- Hah.. Nie, nie.. - chłopak się zaśmiał.
- Ekhm.. A więc.. Po prawej stronie jest kuchnia.. Jak widzisz najpotrzebniejsze rzeczy tu są. Mikrofalówka, lodówka, kuchenka.. Prosto jest salon i lekko po prawo jadalnie. - Claudia wskazywała chłopakowi kolejne pomieszczenia. Eric był skoncentrowany na tym co mówiła i raczej nie zadawał pytań. Dziewczyna nawet spostrzegła kątem oka, że zawiesił na niej wzrok. - Emm to jest pokój Alex..
- To.. Ta druga lokatorka? - upewnił się Eric, na co brunetka kiwnęła głową.
- Twoj pokój byłby po lewo. Wcześniej służył jako gościnny.. - Claudia otworzyła drzwi, Eric wszedł do środka. Rozglądał się po dużym pomieszczeniu.
Porozmawiali na temat wynajmu i po ok.20 minutach Eric wyszedł.
- Czyli za 2 dni będziemy mieszkać razem.. - powiedziała do siebie Claudia zamykając drzwi i się uśmiechnęła. Poszła do salonu i położyła się na kanapie. Włączyła TV.. Ale.. Nie mogła się skupić na serialu, bo przed oczami miała obraz 22-letniego chłopaka..
- Jeju.. Niee.. Przecież ja.. Mam Nialla.. - skarciła się brunetka i wyłączyła telewizor. Zdenerwowana poszła do siebie do pokoju i odpaliła komputer.


*Tymczasem w domu rodzinnym Alex
 - Ahh… Widzisz Asiu.. Te nasze dziewczyny jeszcze nie dawno chodziły do gimnazjum i miałyśmy je tu, na wyciągnięcie reki. – mama Alex zwróciła się do mamy Claudii, upijając łyk kawy - Pamiętam jeszcze jak moja Ola przychodziła do mnie i rozmawiałyśmy na te' nasze tematy'.
- U mnie tak samo… Pamiętam jeszcze jak nocowały u siebie i jak dzwoniła do mnie gdy pierwszy raz jechała sama do Warszawy – powiedziała mama Claudii z widoczną łezką w oku.
- A teraz poleciały do tego całego Londynu… Przynajmniej sobie tam życie ułożyły…

- Twoja Ola ma tego Harry'ego, a moja Claudia Niall'a… Czasami tak się zastanawiam jak to by było gdyby związały się z takimi normalnymi mężczyznami… Tutaj w Polsce…
- Też tak często mam… Pewnie przyjeżdżały by trochę częściej. Choć ja to się najbardziej boję, że któryś z nich może je skrzywdzić. I gdybym poznała w końcu Niall’a to byłabym o wiele spokojniejsza. Tylko z Klaudii opowiadań go kojaże..

- I z gazet.. - dodała mama Oli.
- Właśnie.. I z gazet.. O.! I ponoć przed ich przyjazdem będę musiała zrobić większe zakupy, bo podobno z niego ogromny żarłok.
Kobiety rozmawiały na temat swoich córek już jakiś czas... A tematy im się nie kończyły.. 
– Czasami mam ochotę wsiąść w samolot i po prostu ich odwiedzić, albo w ogóle tam zamieszkać… W zasadzie to byłby dobry pomysł miałabym ich na oku… - zażartowała mama Claudii.
- Wiesz… A chyba nawet masz rację… Przynajmniej, aby zrobić im niespodziankę i zobaczyć co tam u nich… Czy wszystko porządku. Ooo… I przy okazji poznałybyśmy tych ich chłopców... - dodała mama Oli.

* * * 

Dom dziecka...

Liam i Dan :D <przynajmniej w blogu są razem ;(>

Z mamą Jay :D

- Dość jedzenia.! Praca czeka.!

Takie łóżeczka mają Tommo i Rose ;)

Motor Eric'a ;D

One Direction :)

5 komentarzy:

  1. Super... :D Nie bój się ja napewno nie odejdę... Jestem twoją stałą czytelniczką. :D Życzę weny i czekam na next. ;>
    ~~Ola~~

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też nie odejdę ;P Świetny blog, jak zawsze. Historia też świetna. Może to i lepiej, że będziesz pisała go sama? Też ostatnio straciłam przyjaciółkę... byłam załamana ale teraz wiem na czym stoję i przynajmniej teraz jestem mądrzejsza w doborze znajomych ;) Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajebiście. Najlepsze są tzw niecne plany mam Alex i Claudii oraz zamknięcie na balonie. Mnie kolega zamknął na balkonie a byłam w koszuli nocnej i bluzie a na dwoże było z 5 stopni. Ci co chodzą ze mną do klasy wiedzą o kogo chodzi. Też straciłam 2 przyjaciół ważnych dla mnie będących częścią mojego swiata. Mogę tylko powiedzieć że z niecierpliwościa czekam na następną część.Jejku ale sie rozpisałam ...
      MANIA

      Usuń
  3. cześć ! Chciała bym cię serdecznie zaprosic na mojego bloga. Jeśli zajrzyż na niego ,to proszę zostaw komentarz. Dziękuje :)
    http://embrace-reality.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka ;> Zapraszam na nowego bloga http://only-last-kiss.blogspot.com/ .Z góry dzięki ;> Na pewno się odwdzięczę ;3

    OdpowiedzUsuń