Live While We're Young (Behind the scenes)
Alex ;)
- Serio muszę iść tam z tobą.?
- Mogłeś zostać w hotelu i nas spakować..
- Ehh.. To już wiem czemu się zgodziłem.
- Ha ha ha... Ten twój angielski dowcip..
- Co.?
- No nic.. Takie tam...
Alex i Harry szli w stronę hotelu Janka. Ola chciała pożegnać się z przyjacielem zanim wróci do Londynu. Po kilku minutach stali już przed drzwiami pokoju.
- O. He..eej.. - drzwi otworzyła im kobieta z dzieckiem na rękach.
- Cześć.
- Wejdźcie. - Karolina wpóściła znajomych do środka. Na widok gości Janek podniósł się z kanapy.
- Hej. Co ty.. wy..
- Chciałam się pożegnać.. Za 2 godziny wracamy do Anglii.
- Aaa.. - Janek pokiwał glową, po czym spojrzał na loczka. - A ty jesteś...
- Harry.. - uśmiechnął się Styles, podając Jankowi rękę.
- Janek - chłopak odwzajemnił gest. - A to moja żona Karolina i córka Milena.
- Może napijecie się czegoś? - zaproponowała kobieta.
- Nie, nie...dzięki. Wpadliśmy tylko się pożegnać...
- Ale maś fajne włośy... - Milenka wyciągnęła rączkę w stronę loczków Hazzy.
- Dzięki...ty też - odparł Harry, biorąc małą na ręce. Ta, korzystając z okazji, zaczęła czochrać chłopaka.
Przyjaciele zaśmiali się. Alex przytuliła przyjaciela i Karolinę, żegnając się. Następnie podeszła do Milenki, siedzącej nadal na rękach Styles'a.
- Pilnuj ich... - zaśmiała się Ola. - Przyjedziesz kiedyś do mnie, prawda?
- Jaśne, jaśne...a on teś tam będzie? - Milenka wskazała palcem Harry'ego.
- Hahaha...oczywiście - odpowiedział chłopak. - Niestety musimy już iść. Jeszcze się nie spakowaliśmy...
Hazz pożegnał się z małżeństwem i z Milenką, po czym razem z Alex skierował się w stronę wyjścia.
- Daj znać jak będziesz już w Londynie - powiedział Janek.
- Hah...okay - uśmiechnęła się Alex i ostatni raz przytuliła przyjaciela. - Fajnie, że w końcu się spotkaliśmy po tych 4 latach...
- Miło było poznać - powiedział Janek do Hazzy.
- Wzajemnie - odparł Curly Boy, po czym razem z Alex udali się do windy...
-Spakowałeś wszystko? - spytała Eleanor Louisa.
-Tak...przecież ci mówiłem - chłopak leżał na łóżku i obserwował, krzątającą się po pokoju żonę.
-To co w takim razie robią twoje spodnie na tarasie? - El pretensjonalnie spojrzała na bruneta.
-To nie moje...tylko Zay... - w tym momencie do pokoju, wszedł Malik.
-Widzieliście moje spodnie...nigdzie nie mogę ich znaleźć, to moje ulubione...
-Są na balkonie... - Eleanor obojętnie wskazała drzwi za sobą. -Ile mamy jeszcze czasu?
-Za 10 minut wyjazd... - rzucił Zayn, wybiegając z pokoju Tomlinsonów.
El kontynuowała 'sprawdzanie' pokoju. Okazało się, że wszystko spakowali. Po 5 minutach Louis zaczął znosić walizki.
-Gotowi? Gdzie jest Zayn? - spyał Harry.
-Szuka kolejnej pary spodni... - wyjaśniła szybko Perrie. - Pójdępo niego...
-Nie trzeba...już jestem... - powiedział zziajany Zayn, trzymając w ręku jeansy. - To już wszystko...możemy jechać.
Chłopaki zapakowali walizki do taksówek, po czym ostatni raz patrząc na hotel, ruszyli w stronę lotniska...
-Za 10 minut lądujemy prosimy o powrót na swoje miejsca i zapięcie pasów – rozległ się w głośnikach głos jednej ze stewardes.
-Gdzie Louis? - spytała cicho El Liama. Brunet siedział obok Tomlinsonów.
-Chyba poszedł do toalety... - odparł Liam. - Wszystko w porządku?
-No właśnie nie...mam skurcze...auć!...- Eleanor złapała się za brzuch. - Gdzie on do cholery jest?
-Kto gdzie jest? - spytał jakby nigdy nic Lou, siadając obok żony.
-Ty....wiesz, chyba twoja żona zaczęła rodzić... - powiedziała Danielle, patrząc na mokre siedzenie El.
-Boże! Serio? - Lou wyszczerzył oczy.
-Nie, na niby... - powiedział sarkastycznie Liam. - Pójdę po jakąś pielęgniarkę...
Payne, nawet nie czekając na odpowiedź, podszedł do jednej ze stewardes. Widać, że była lekko przerażona wiadomością, że jedna z pasażerek rodzi.
Po chwili jednak wróciła z jakąś kobietą.
-Zadzwoniliśmy już po karetkę, od razu po lądowaniu zostanie pani przewieziona do szpitala... a teraz proszę głęboko oddychać –położna złapała Eleanor za rękę. Obok żony, po drugiej stronie siedział Louis. Wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać.Wiadomość dotarła już do reszty przyjaciół, którzy co chwila nerwowo spoglądali na siedzenie El. Zresztą tak jak reszta pasażerów...
-Boże....ile jeszcze do lądowania? - brunetka skrzywiła twarz. -Aaaauu!!!!
-Jeszcze chwila...już kołujemy – poinformowała Dan.
- Ja nie wytrzymam.. Aaa..
- Oddychaj, oddychaj.. - poleciła jej Dan.
- Z drogi. Przejście zrobić. - ochrona lotniska próbowała zrobić przejście dla wyworzącej pacjentki.
- Odsunąć się.
- Ja pojadę z Lou i El. - powiedział Harry do Alex.
- Okok. Zadzwoń jak będzie już po wszystkim.
- Poradzisz sobie.? - spytał i przytulił dziewczynę.
- Co.? Nie no wie.. Mieszkam tyle czasu 'sama', że tym razem na pewno sobie nie poradzę. Z resztą z czym mam sobie nie poradz.. - gadanie Oli przerwał Styles pocałunkiem.
- Za dużo gadasz.. - chłopak się zaśmiał. - Ja się tylko spytałem..
- Oj tam, oj tam.. Idź już.. Nie będą czekali specjalnie na ciebie..
- Dobra.. To pa.. - Curly jeszcze raz cmoknął dziewczynę i pobiegł do karetki.
- No.. Hej, hej..
- Oddychaj... Równomiernie.. - Harry trzymał El za rękę.
- Boże... Co ja mam robić... Ona rodzi... - Lou siedział obok i kołysał się w przód i w tył ssąc kciuk .
- Louis... AAAA!! Panikujesz bardziej niż ja.!! Boli!!!
Lou, Harry i Eleanor byli już na sali porodowej. Położna podała kobiecie środki przeciwbólowe.
- Gdzie do cholery jest lekarz.?!?! Ja tu rodzę!!!!
- Niech pani się uspokoi. Lekarz za chwilę przyjdzie.
- Ja mam się uspokoić.?!?! JA. TU. RODZĘ.!!!!
- Może dać jej podwójną dawkę, co.? - szepnął do położnej Hazz. Ta się zaśmiała, po czym słysząc ponowne narzekania pacjentki, poszła po doktora.
- Heeej.. Jeju... Ile ja was nie widziałam.. - powiedziała Alex do braci, gdy weszła do ich domu.- Ja nie wytrzymam.. Aaa..
- Oddychaj, oddychaj.. - poleciła jej Dan.
- Z drogi. Przejście zrobić. - ochrona lotniska próbowała zrobić przejście dla wyworzącej pacjentki.
- Odsunąć się.
- Ja pojadę z Lou i El. - powiedział Harry do Alex.
- Okok. Zadzwoń jak będzie już po wszystkim.
- Poradzisz sobie.? - spytał i przytulił dziewczynę.
- Co.? Nie no wie.. Mieszkam tyle czasu 'sama', że tym razem na pewno sobie nie poradzę. Z resztą z czym mam sobie nie poradz.. - gadanie Oli przerwał Styles pocałunkiem.
- Za dużo gadasz.. - chłopak się zaśmiał. - Ja się tylko spytałem..
- Oj tam, oj tam.. Idź już.. Nie będą czekali specjalnie na ciebie..
- Dobra.. To pa.. - Curly jeszcze raz cmoknął dziewczynę i pobiegł do karetki.
- No.. Hej, hej..
- Oddychaj... Równomiernie.. - Harry trzymał El za rękę.
- Boże... Co ja mam robić... Ona rodzi... - Lou siedział obok i kołysał się w przód i w tył ssąc kciuk .
- Louis... AAAA!! Panikujesz bardziej niż ja.!! Boli!!!
Lou, Harry i Eleanor byli już na sali porodowej. Położna podała kobiecie środki przeciwbólowe.
- Gdzie do cholery jest lekarz.?!?! Ja tu rodzę!!!!
- Niech pani się uspokoi. Lekarz za chwilę przyjdzie.
- Ja mam się uspokoić.?!?! JA. TU. RODZĘ.!!!!
- Może dać jej podwójną dawkę, co.? - szepnął do położnej Hazz. Ta się zaśmiała, po czym słysząc ponowne narzekania pacjentki, poszła po doktora.
- Hello.
- Nie zamęczyliście mi kota, no nie.?
Dzieci tylko spojrzały po sobie i pobiegły na górę.
- Wypijesz herbaty.? - spytała ciocia Oli.
- Nie, dziękuję. Ja tylko po Lolę i wracam.. Jestem padnięta po podróży i marze o dłuugiej kąpieli..
- Oj, no może jednak. Przyda ci się coć ciepłego. A z resztą. Siadaj i bez gadania wypijesz herbatę. Andrzej!!!
- Co?!
- Nastaw wodę!! - Dorota usiadła przy dużym stolę, zapraszając by jej siostrzenica uczyniła to samo.
- Ehhh... Widzę, że z tobą to tak jak z babcią... - obie się zaśmiały.
- Noo.. opowiadaj. Jak było w tej Australii...
- Ojej... Było bardzo fajnie. Ogólnie piękny kraj i okolice.. Można wypocząć...
- To fajnie.. Jak tam ta twoja kolerzanka w bokserkach.??
- Jaka kolerzanka w boks... Aaaaa... Hahahhahah - Alex przypomniała sobie sytuację sprzed kilku miesięcy.. - Emm.. Noo.. Dobrze...
- A 'dobrze' to znaczy.?
- Noo.. Bardzo dobrze.. - Alex się lekko uśmiechnęła. Do pokoju wszedł wujek.
- Chcecie kawę czy herbatę?
- Herbatę poproszę. - odparła Ola uśmiechając się do mężczyzny.
- Ja też. - powiedziała ciocia i zwróciła się do dziewczyny. - Bardzo dobrze.. Hmm...? A przypadkiem nie coś więcej.?? Już cały Londyn o was trąbi..
- Te są lepsze...mówię ci - Perrie wymachiwała paczką czekoladek.
- Dlaczego niby mleczne czekoladki mają być lepsze niż nadziewane?
- Bo tak...
- Ale twój tata chyba woli nadziewane, tak?
- Aaa...to o to chodzi - blondynka zabawnie pokiwała palcem tuż przed nosem Zayna.
- To znaczy?
- Chcesz się podlizać mojemu tacie..
- Co? Nieeeee...skąd ten pomysł? - Mulat odwrócił się w stronę półek, udając, że nie wie o co chodzi.
- Ee...przepraszam...mogę sobie zrobić z państwem zdjęcie? - do pary podeszła nastoletnia dziewczyna z niebieską chustą na głowie.
- Tak, jasne...
Dziewczyna stanęła pomiędzy Zaynem, a Perrie. Jej mama wyciągnęła aparat i zrobiła zdjęcie.
- Dziękuję.. - nastolatka uśmiechnęła się i spojrzała na brzuch blondynki... Perrie podążyła za wzrokiem dziewczyny i zrobiła niepewną minę.
- Ronnie.. Chodź już... - rodzicielka złapała córkę za rękę i obie ruszyły w stronę dzxiału z napojami.
- Emm.. Widziałeś to.?
- Niby co.? - mulat odwrócił się do Perrie. - Spójrz.. Stwierdziłem, że lepiej jak kupimy im wielką bombonierkę z różnymi rodzajami czekoladek. - Zayn się uśmiechnął i pokazał na wielkie pudełko slodkości.
- Tak, tak.. fajnie.. Ale widziałęś.? Ona się popatrzyła na mój brzuch..
- No i co z tego... Ja też na niego teraz patrzę..
- Ehh.. ty to tam.. Myślisz, że już się rozniosło.?
- Taaak.. Od razu cały świat wie, że jesteś wciąży.. - Malik złapał swoją dziewczynę za rękę. - Chodź.. Nie przesadzaj już..
- Jak dobrze być już u siebie.. - Danielle położyła torby w przedpokoju i rozejrzała się po pomieszczeniu. Za nią wszedł Liam.
- Emm.. Kochanie.. Mogłabyś przestawić te torby, bo tak jakby stoją na środku i nie mogę wejść..
Kobieta jakby nie słysząc męża, udała się do kuchni..
- Danielle.!! Pomóż mi... - Krzyknął Payne. Jednak nie doczekał się odpowiedzi. Wywrócił oczmi i zostawił niesiony bagaż przed domem. Walizki żony przestawił w głąb mieszkania i wrócił po resztę.
- Kwiaty trzeba podlać.. Już chyba wszystkie nam zwiędły...i kurze trzeba powycierać...ile roboty... - Dan nadal krążyła po mieszkaniu, oglądając jego zakamarki. - Sprzątania, a sprzątania...
- Tak, tak... ale nie dzisiaj, co? Dopiero wróciliśmy... - Liam podszedł do brunetki, łapiąc ją za rękę.
- Jak nie dzisiaj to kiedy?
- Jutro...na razie odpocznijmy...
- Ehh...racja - Dan potarła twarz dłońmi, po czym poszła do sypialni.
- Gotowy? - spytała Zayna Perrie.
Oboje właśnie stali przed drzwiami wejściowymi do domu rodziców dziewczyny.
- Nie... - odparł Mulat.
- Hahah...spokojnie. Moi rodzice nie gryzą...
- Taa...tylko połykaja w całości - Zayn zaśmiał się cicho.
Blondynka zapukała trzy razy do drzwi. Po chwili w progu pojawiła się kobieta w średnim wieku. Była trochę niższa od Perrie i miała brązowe włosy.
- Cześć słonko! Jak ja cię dawno nie widziałam - mama Perrie zaczęła ją przytulać. Widać było, że odwiedziny córki ją zaskoczyły, ale i ucieszyły. - I do tego przyjechałaś z Zaynem. No chodź...ciebie też uściskam.
Kobieta objęła chłopaka. Czuł się lekko speszony, ale odwzajemnił gest. Perrie zaśmiała się.
- Mamo...no już, Puść go...mamo!
- Jejku...nawet poprzytulać się nie można. A może ja się za wami stęskniłam, co? - powiedziała z udawaną pretensją pani Edwards.
- Na pewno... Wejdziemy?
- Tak, tak...wchodźcie. Tata jest w salonie... - poinformowała Debbie, popychając parę do przodu. - No...wchodzicie czy nie? Zayn ruchy...upiekłam ciasto... - zachęciła chłopaka kobieta. Poskutkowało.
- Dzień dobry... - Malik podał dłoń Alexandrowi, tacie Perrie. Mężczyzna uścisnął rękę chłopaka, po czym przywitał się z córką. Dziewczyna spojrzała na torbę leżącą w kącie salonu.
- Przyjechał Jonnie? - spytała. Rodzice kiwnęli twierdząco głowami. Blondynka szybko pobiegła na górę, przywitać się z bratem. Rzadko się widywali.
- Siadaj, Zayn. Napijesz się czegoś? - Debbie nastawiła wodę. - Herbaty?
- Tak, proszę... - odparł cicho chłopak.
Po chwili do kuchni weszła Perrie z bratem. Malik odetchnął z ulgą. Czuł się skrępowany siedząc sam na sam z p.Edwards.
- No...opowiadajcie...jak było? - dołączył do nich Alexander.
Cała piątka siedziała już przy stole.
- Fajnie, ale w sumie nie po to przyjechaliśmy... - powiedział Zayn. - Ekhem...kochanie...
- No tak...teraz to kochanie. Może sam im powiesz?
- Nie...no co ty?
- A czemu to niby?
- No, bo..y...ten...ja...musze....do toalety - Mulat już chciał wstać od stołu, lecz dziewczyna go zatrzymała.
- Siadaj...
- Ekhem...to o co chodzi? - brat Perrie przypomniał parze, że nie są sami w pomieszczeniu.
- Taaak...chcieliśmy wam powiedzieć, że nasza rodzinka się tak jakby... - blondynka uśmiechnęła się.
- ...no powiększy - dokończył Zayn, odwzajemniając minę.
- Słucham? - ojciec Perrie zmarszczył czoło.
- Jestem w ciąży...
2h później Alex siedziała u siebie w wannie, a Claudia słuchała muzyki u siebie w pokoju. Leżąc w łóżku próbowała już zasnąć. Ten dzień był dla wszystkich ciężki. Najbardziej dla El i Lou. 'Ciekawe jak się czują. Już pewnie po wszystkim.. ' Pomyślała Claudia. Cieszyła się szczęściem małżeństwa. Mimo iż sama straciła dziecko, nie żywiła urazy do innych. Najbardziej przeszkadzało jej zachowanie Niall'a. Nie było już tak jak kiedyś... Ale mogłoby być.. Gdyby oboje tego chcieli.
'Jejku.. Ona to jest dobra.. Nie spodziewałam się, że może tak bardzo interesować się moim życiem towarzyskim.. Chociaż.. To siostra mojej mamy więc geny te same..' Ola leżąc w wannie, myślała o rozmowie z ciocią. Bardzo lubiła swoją matkę chrzestną. Przy każdym kolejnym spotkaniu, czymś ją zaskakiwała..
Alex wyszła z łazienki po jakimś czasie. Jedną z rzeczy jakie kochała to dłuuugie kąpiele.. Pomimo iż po wyjściu wygląda się jak rodzynka, to można sobie odpocząc, porozmyślać..
Weszła do pokoju i rzuciła się na łóżko. Zaczęła przeglądać papiery do pracy. W końcu pojutrze ma się dowiedzieć, gdzie ją przenoszą.. 'Ile to będzie przeworzenia, przenoszenia.. Chociaż mam nadzieję, że to moje mieszkanko będzie miało meble..'
Rozmyślanie dziewczyny, przerwał dźwięk telefonu.
- Halo..
- Hi sweetheart..- Alex uśmiechnęła się na dźwięk głosu, usłyszanego w słuchawce.
- Hej. Jak tam.?
- Dobrze.. El już urodziła. Lou nie może się opanować i od 10 minut stoi na tarasie bo za głośno się na sali zachowywał.. - Hazza się zaśmiał.
- Hahaha... A jak Tommo.?
- Nooo.. Właśnie.. Plany się trochę zmieniły..
- To znaczy.??
- Eleanor.. Urodziła bliźniaki...
* * *
Zayn szuka spodni :)
Hazza w samolocie ;)
Furby ;p
Liam i Dan wracając z lotniska :D
Hazza ;D
Perrie i Zayn z fanką w sklepie ;)
Perrie z mamą Debbie ;)
Bliźniaki..? o.O
LWWY *.*
Przezajebiste !!!
OdpowiedzUsuńBlizniaki!! Czy Dan i Li zerwą ?? ;>
Zajebiście, jeszce odjebało mi się moje konto google czekam na następny we wtorek, mam wtedy urodziny i już teraz mam zaciesz :)
OdpowiedzUsuńSupcio... Bliźniaki.? O.o Wooow... To będą mieli zajęcie. ;p Życzę weny i czekam nn. ;3
OdpowiedzUsuń~~Dziadzia~~