Wróciłyśmy :)
Może trochę dłużej niż 2 tygodnie, ale się jakoś ogarnęłyśmy.
Chcemy Was poinformować, że rozdziały będą pojawiać się w weekendy. Czasem mogą być dodawane w sobotę, lecz jak się nie wyrobimy to możecie być pewni, że w niedzielę się ukaże.
Mamy nadzieję, że nas nie opuściliście ;)
- Tak słucham? - Liam podniósł słuchawkę telefonu.
- Witam! Moje nazwisko Gray. Dzwonię z agencji adopcyjnej. Pan Payne?
- Tak, przy telefonie.
- Z tego co wiem, byli państwo miesiąc temu w naszej agencji w sprawie adopcji chłopca. Sprawdziliśmy wszystkie dokumenty. Adopcja jest możliwa. Proszę się pojawić za 2 dni w naszym biurze. Czy termin państwu odpowiada?
- T-tak...oczywiście. Będziemy na pewno - Liam był lekko zszokowany.
- To świetnie. Do widzenia.
- Do widzenia - mężczyzna odłożył słuchawkę telefonu i od razu przytulił żonę.
- Co się stało? - spytała roześmiana Danielle, siadając na kanapie.
- Dzwoniła pani Gray...
- Ta z agencji adopcyjnej?
- Tak. Będziemy mieli dziecko! - Payne nie mógł się nacieszyć tą informacją. Tak samo, z resztą, jak jego żona.
- Trzeba będzie przygotować pokój i kupić ubrania dla dziecka... Chyba nie mamy wiele czasu - Danielle zamyśliła się.
- Spokojnie...zdążymy. Za dwa dni pojedziemy spotkać się z panią Gray. Ona powie dokładnie kiedy, co i jak...
- Będziemy rodzicami. Nie mogę w to uwierzyć...
- Ja też, kochanie. Ja też... - Liam objął żonę, całując ją.
Claudię obudził hałas z zewnątrz. Wkurzona schowała się pod kołdrę i zakryła głowę poduszką. Jednak mimo to dźwięki docierały do jej uszu. Zerwała się z łóżka i zaklęła pod nosem. Powoli zeszła na dół i wyjrzała przez kuchenne okno. Jej usta złożyły się w cienką linię.
- Serio?! Roboty drogowe?! O... - spojrzała na zegarek kuchenny - 13.00.. no dobra, to zmienia postać rzeczy.
Dziewczyna nadal owinięta kocem, wstawiła wodę na herbatę i siadła przy stole.
- Co my tu mamy? - Claudia zaczęła przeglądać koperty, leżące na stole. - Rachunki, rachunki, rachunki...matko! A to co?
Szatynka wzięła do rąk kartkę. Rozpoznała pismo Alex. 'Wracam po 15.00. Bądź w domu. Musimy pogadać!'.
- Yhym... - Claudia odłożyła kartę z powrotem na blat i jeszcze raz spojrzała na rachunki. Nie wczytując się, machnęła ręką. Zaparzyła herbatę i poszła do salonu, po drodze zabierając ciasteczka. Stawiając wszystko na stoliku, rzuciła się na kanapę i włączyła telewizor.
- Dzień dobry! Czy jest...
- Dzień dobry! Tak, pan Rodriguez czeka w swoim gabinecie - sekretarka zaprowadziła Olę do pomieszczenia.
- O! Witam...
- Dzień dobry! Chciał pan ze mną pilnie rozmawiać... - Alex usiadła przed biurkiem szefa.
- Tak... sprawa dotyczy pani przeniesienia. Otóż mój przyjaciel, a także znany producent filmowy, mieszka w Leeds. Opowiedziałem mu o pani. Wyraził chęć współpracy, a skoro i tak mamy panią przenieść...
- Czyli będę mieszkała w Leeds, tak?
- Dokładnie. Pracę zacznie pani po wakacjach. Ma pani dwa miesiące na przeprowadzkę, więc spokojnie, bez jakiegokolwiek pośpiechu... Od czasu do czasu Margaret zadzwoni do pani w sprawie podpisania dokumentów...
- No dobrze. Dziękuję za informację..
- Czyli zgadza się pani?
- Oczywiście- Alex pokiwała głową i podała szefowi rękę, po czym wyszła z gabinetu. Była w drodze do samochodu, gdy zadzwonił jej telefon. - Tak?
- Hej! Co robisz?
- Właśnie wracam z biura... Znając życie chcesz, abym do ciebie wpadła? - zaśmiała się Alex, otwierając drzwiczki auta.
- Jak ty mnie dobrze znasz... - Hazza tez się zaczął śmiać.
- Będę za 15 minut. Bye! - Ola skończyła rozmowę i ruszyła w stronę domu Stylesa.
- Csi... obudzisz mamę i Tommo - Louis pochylił się nad jednym z płaczących bliźniąt. Wziął dziewczynkę na ręce i zaczął lekko kołysać. - No już...cichutko. Kto by pomyślał, że będę mieć dwójkę dzieci, co? A tu taka niespodzianka... Zaskoczyłaś tatusia Rose, wiesz? Jeju...jaka ty jesteś podobna do Eleanor...
- Ekhem.. nie przeszkadzamy?
- Hej! Nie, wchodźcie - Louis odłożył, śpiącą już córeczkę, do łóżeczka. Po czym przywitał się z Zaynem i Perrie.
- Jakie śliczne... - blondynka od razu stanęła przy bliźniętach, zachwycając się nimi. - A jak się czuję Eleanor?
- Eh...dobrze, ale jest trochę osłabiona - wytłumaczył Lou.
- Mamy coś dla was... - Zayn podał przyjacielowi torbę. - Nie wiedzieliśmy co wam kupić, bo dla maluchów to logiczne chyba, że maskotki będą najlepsze...
- Hah...no tak. Wiesz, że pierwszy raz widzę marchewkę z czekolady. Dzięki! Siadajcie.. - Louis mówił prawie szeptem. Jak tam u państwa Edwards, Zayn?
- Skąd wiesz?
- Rozmawiałem już z Perrie. Hahah...podobno ledwo przeżyłeś..hahah.
- Tsa... Nie, no tak źle nie było - Malik uśmiechnął się pod nosem. - W sumie to się ucieszyli, że będą dziadkami. Więcej gadali o ślubie...
- Ślubie? - zdziwili się jednocześnie Perrie i Lou.
- No tak... ty wtedy wyszłaś do sklepu czy coś. Zaplanowali mi tam całą uroczystość...dokładnie co i jak. Wtedy powiedziałem im, że my nie planujemy jeszcze ślubu, bo nawet nie jesteśmy zaręczeni... Chyba chcieli coś powiedzieć, ale na szczęście wróciłaś...
- Hahah... mój biedny Zayn - Perrie usiadła chłopakowi na kolanach i pogładziła go po policzku. - Te 15 minut sam na sam z moimi rodzicami musiały być dla ciebie koszmarem...
- Przyzwyczajaj się - Lou ledwo co powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem.
- Dzięki za wsparcie - Malik zgromił go wzrokiem.
- Macie już chrzestnych? - Perrie szybko zmieniła temat.
- Nie do końca. Ustaliliśmy z Eleanor, ze z mojej strony będzie to Fizzy, a z jej...no właśnie. Nad chrzestnym musimy się jeszcze zastanowić - wyjaśnił brunet.
- Kiedy masz zamiar wrócić do domu? Wyglądasz na padniętego... - dopiero teraz Zayn miał okazję uważniej przyjrzeć się przyjacielowi. Mimo, że Tomlinson się uśmiechał, widać było worki pod oczami i bladą twarz.
- Eh...dzisiaj. Tylko poczekam, aż El się obudzi. Muszę jeszcze dokończyć pokoik dla małych.
- Pomóc ci? - spytała szybko Perrie.
- Nie, ale dzięki za chęci. Dogadałem się już z Niallem. Kupił wszystko co potrzebne. Ja muszę tylko pomalować ściany i skręcić meble. Wyrobie się w jeden dzień....
- El z małymi wracają do domu po jutrze, nie?
- Yhym...
- To fajnie. My się musimy już zbierać...odwiedzimy was jeszcze - Perrie uśmiechnęła się.
- Dzięki, że przyszliście - Lou pożegnał się z przyjaciółmi i usiadł na łóżku żony, wpatrując się w Tommy'ego i Rose...
- I co ci ten twój szef mówił? - Harry usiadł obok Oli, podając jej kubek z herbatą.
- Nic ciekawego...Będę pracować z jego przyjacielem, który podobno jest znanym producentem filmowym - wyjaśniła Alex.
- Czyli powoli zaczynasz się rozkręcać w tym biznesie...
- Powoli... - zaśmiała się Ola. - A co tam u ciebie? Odwiedziłeś już mamę?
- Nie... pomyślałem sobie, że może chciałabyś ze mną do niej pojechać?
- Specjalnie to zrobiłeś... chciałeś, abym pojechała z tobą, nie?
- Heh...powiedziałem jej, że przyjedziemy jutro - Hazza potarł ręką kark.
- Świetnie...
- A co poza tym? Jak tam Lola...trzyma się? Biedny kotek...
- Hahah...tsa..moi kuzyni nacieszyli się nią do woli - Ola uśmiechnęła się. - Ale co ciekawsze... podobno cały Londyn o nas trąbi. Tak przynajmniej twierdzi moja ciocia...
- Nie ma się czemu dziwić. W końcu Harry Styles znalazł sobie dziewczynę młodsza od niego, nie?
- Taa... - Alex przewróciła oczami.
- Widzę, że twoja ciocia jest na bieżąco.
- Nawet nie wiesz jak bardzo... - odparła Alex, wtulając się w loczka.
- Wróciłam! Jest coś do jedzenia? - zawołała Alex, wchodząc w głąb domu.
- Tsa...pizza na stole. Weź sobie... - odpowiedziała Claudia, nie odrywając wzroku od telewizora.
- Yhym...ty tak cały dzień?
- To znaczy?
- Czy cały dzień tak siedzisz przed telewizorem?
- Można tak powiedzieć... Jak tam w pracy? - dziewczyna zmieniła temat.
- A idź...
- Coś nie tak?
- Nie...po prostu teraz będę miała takie urwanie głowy. Dowiedziałam się gdzie mnie przenoszą...
- O! No mów...
- Do Leeds.
- A-ale to wcale nie jest tak blisko Londynu..
- No nie...ale wiesz, tam będę miała większe możliwości co do montowania filmów itp. Najgorsze jest to, że muszę znaleźć tam mieszkanie... W sumie to mam na to 2 miesiące. Pod koniec sierpnia się tam wprowadzę...
- Czekaj, czekaj...dali ci pracę, teraz cię przenoszą, ale nie fundnęli mieszkania? Bez sensu... - stwierdziła Claudia, gryząc ostatnie ciasteczko.
- Nie ważne... Lepiej się zastanówmy co zrobić z tym - Alex wskazała głową koperty na blacie.
- No, a co mamy z tym robić?
- Nie czytałaś?
- Nie chciało mi się. Stwierdziłam, że nie chce mi się dzisiaj myśleć o opłatach... - szatynka wzruszyła ramionami.
- To lepiej zacznij, bo zalegamy z opłatami! - Alex wyjęła papiery z koperty. - O! Proszę...nie chciałabyś nawet wiedzieć ile. Na spłatę mamy miesiąc, inaczej...możemy już zacząć sobie szukać jakiejś małej, taniej klitki...
- Pokaż to... - Claudia wstała i wzięła od przyjaciółki kartki. - O matko! Aż tyle...jakim cudem?
- Musiałyśmy przeoczyć jakiś miesiąc... Tak czy siak trzeba pomyśleć jak zebrać tyle kasy w miesiąc. Przecież ja już nie uczę tańca, a tobie się kończy rok szkolny w muzycznej...
- Hmm...może coś sprzedamy?
- Tez o tym myślałam...tylko co?
- Bo ja wiem...telewizor?
- Nawet jeśli to i tak na nim zbyt wiele nie zarobimy. Tak myślałam, że skoro na górze jest jeden pokój wolny, to mogłybyśmy komuś go wynająć.
- No tak...na pewno ktoś się znajdzie. Trzeba ogłoszenie dać...
- Już się tym zajęłam... - Alex spojrzała na Claudię.
- Okay... dobra. To ja jeszcze pomyślę co można by tu sprzedać.. Ale na razie koniec z tematem. Co poza tym?
- Poza tym to byłam u Hazzy...
- Jak zareagował na to, że się wyprowadzasz?
- No... - Ola wbiła wzrok w podłogę.
- Hm...to może inaczej. Kiedy mu o tym zamierzasz powiedzieć?
- Na pewno nie teraz. Po tym jak ogarniemy opłaty itp. Tylko ani słowa chłopakom, że mamy problemy finansowe...
- Wiesz, nie wpadłam na to. W sumie to już chciałam się ubierać i lecieć, podzielić się z nimi tą, jakże ciekawą, informacją - ironizowała Claudia.
- Bardzo śmieszne... Ale ja mówię serio...
- Wiem. Byłaś u Eleanor?
- Tak - Ola uśmiechnęła się. - Louis cały czas tam siedzi. Chyba nie może się nacieszyć bliźniętami.
- Dziwisz mu się?
- W sumie to nie...
- A jak nazwali córeczkę?
- Rose... - odpowiedziała Alex. - Pojutrze już wychodzą ze szpitala. Tak sobie myślałam, że mogłybyśmy pojechać za kilka dni i ich odwiedzić.
- Jasne. Kurde! Już się zaczęło Punk'd, a ty mi nic nie mówisz? - Claudia szybko wróciła do salonu, ponownie kładąc się na kanapie.
- Jeszcze to leci?
- No ba!
- Hah... - Alex tylko zaśmiała się i siadała obok Claudii.
* * *
roboty drogowe >.<
rachunki -,-'
biuro pana Rodriguez'a ;)
'Dzięki za wsparcie'
Chłopaki...;)